wtorek, 5 listopada 2013

Singapur - Azja europejska

Podróże małe i duże - część 2 - Singapur.

I tym sposobem znaleźliśmy się w Singapurze. No dobra, nie było tak łatwo ;) Loty zakupione były w promocji, więc połączenia nie były najkrótsze i najłatwiejsze. Podróż z Barcelony do Singapuru trwała 25 godzin i składała się z kilkugodzinnych przesiadek i 3 lotów samolotem, z czego jeden trwał aż 13 godzin. O dziwo jednak, do Singapuru dotarliśmy stosunkowo wypoczęci.


Merlion - symbol Singapuru

Nie będę Wam tu szczegółowo opisywać gdzie poszliśmy i co zwiedziliśmy. Singapur ma trochę atrakcji do zaoferowania, jednak o tym możecie poczytać chociażby w przewodniku. Ja chciałabym się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami, ciekawostkami i tym jak odebraliśmy Singapur.
W podróżach zawsze bardziej ciekawi mnie życie, kultura , codzienność mieszkańców niż muzea i kościoły. Jego, oprócz spraw kulturowych, fascynuje architektura, jednak znów nie o kościołach tu mowa. Wysokościowce lub kamienice i drobne uliczki, tkanka miejska - to jest to.
Singapur zdecydowanie był dla nas gratką. Pod jednym i drugim względem. Jego multikulturowość, stosunkowo krótka nowoczesna historia i restrykcyjne rządy stworzyły społeczeństwo niezwykłe. Stworzyły Azję europejską.

Świątynia Buddy

Świątynia hinduistyczna

Z kolei szybko rosnące bogactwo, dynamiczny rozwój (w końcu nie bez powodu Singapur zaliczany jest  do azjatyckich tygrysów) odbiły swoje piętno na wyglądzie miasta. Piętrzące się wysokościowce, futurystyczne budynki i.... wszechogarniająca zieleń! Brzmi trochę jak oksymoron, co?




Od 1819, kiedy Sir Stamford Raffles (bardzo ważna historycznie i szanowana w Singapurze postać) przybył do Singapuru i odkupił go od sułtanatu Johor, Singapur stał się kolonią brytyjską i ich bazą wojskową. Pozostałością po tamtych czasach jest z pewnością ruch lewostronny obowiązujący w tym kraju. Szczerze mówiąc pierwszy raz byłam w miejscu z odwróconymi kierunkami ruchu - ciężko jest się przyzwyczaić. Wiecznie widziałam "kierowców widmo" lub "prowadzących 6latków", gdyż siedzenie, na które patrzyłam nie było siedzeniem kierowcy, jak w Polsce, a siedzeniem pasażera.


Samochody są zdecydowanie po złej stronie ulicy ;)

Singapur swoją autonomię uzyskał dopiero w 1959r.! Mimo tak krótkiego okresu niezależnych rządów, to miasto-państwo może pochwalić się niezłymi osiągnięciami. Co 30ty (a w 2017 nawet co 20ty) mieszkaniec Singapuru jest milionerem! Wyobraźcie sobie, że w Waszym bloku, który ma 100 mieszkań - są 3 rodziny milionerów, a za 4 lata będzie ich tam 5! Imponujące liczby.

Port w Singapurze - jeden z najważniejszych na świecie
 Oczywiście kilka wieżowców wdarło się w kadr ;)

Jak w takim razie wyglądają ceny w Singapurze? Czy życie jest tam drogie? I tak i nie. Jedzenie, ubrania, komunikacja miejska - raczej tanie, zwłaszcza porównując do ich zarobków. Przejazd metrem to koszt od 1,2 do 2,5 SGD (1SGD = 2,55 PLN), jedzenie w food courcie jest chyba nawet tańsze jak w Polsce, restauracje, choć bezwzględnie droższe, to porównując do zarobków wychodzi bardzo przyzwoicie. Ubrania i elektronika także są niewiele droższe niż w Polsce. Jeżeli chodzi o nieruchomości - są cholernie drogie.

Centrum handlowe :) Zwróćcie uwagę na zadrzewiony taras :)

Ciekawostką dla nas była cena samochodu w Singapurze. Za nowego Volksvagena Passat o najmniejszym dostępnym silniku, który w Polsce kosztuje ok. 90 000zł, w Singapurze trzeba zapłacić... 170 000 SGD, czyli ok. 420 000zł! Przy takiej cenie nawet bycie milionerem niezbyt pomaga ;) Zakup auta używanego czy sprowadzenie go z zagranicy nie jest rozwiązaniem. Bardzo dużą część ceny auta stanowi "pozwolenie na rejestrację", które w zależności od pojemności silnika i klasy auta zaczyna się od 60 000 SGD. Za samochody na obcych blachach płaci się takie podatki, że szybciutko przekracza się koszt tej licencji.
Jednak przepisy te nie wzięły się znikąd. Główna wyspa, na której położony jest Singapur jest niewielka i bardzo gęsto zaludniona. Aby ruch samochodowy w ogóle był tam możliwy i nie oznaczał kilkugodzinnych korków trzeba było maksymalnie ograniczyć podaż samochodów. Trzeba przyznać, że osiągnęli efekt - korki, nawet w przeddzień wyścigów F1 z poblokowaną częścią ulic w centrum nie były dotkliwe bardziej niż w Poznaniu o godzinie 16.



To jest blok mieszkalny - kładki pomiędzy kolejnymi wieżami są oczywiście
zazielenione.

Jak już jesteśmy przy restrykcjach prawnych w Singapurze nie sposób nie wspomnieć o kilku ciekawostkach. System prawny w Singapurze jest bardzo surowy, a kary wysokie.
Zabroniona jest sprzedaż gum do żucia, picie i jedzenie w metrze (nawet wody), o tak banalnych zakazach jak zakaz śmiecenia czy przechodzenia na czerwonym świetle nie wspominając. Społeczeństwo kontrolowane jest także poprzez bardzo wysokie ceny alkoholu i papierosów, czy opłaty za wstęp do kasyna. Do tych zakazów dochodzi także system kar - od wysokich grzywien, przez kary cielesne i więzienia, na karze śmierci kończąc.

Kara śmierci nie tylko jest dopuszczona przez prawo, ale faktycznie stosowana. Najczęściej w ten sposób karane są narkotyki - posiadanie, handel, produkcja (już posiadanie 500g marihuany lub 15g heroiny zagrożone są karą śmierci), a zaraz potem morderstwa. Niestety wyroki śmierci za narkotyki zdarzają się także na obcokrajowcach. Dlatego w ramach super ostrożności postanowiliśmy zafoliować walizkę na lotnisku w Barcelonie, tak aby żadne kieszenie nie znajdowały się na wierzchu. Zabezpieczyliśmy się w ten sposób nie tylko przed (mało prawdopodobnymi, ale jednak) podrzutkami do naszego bagażu, ale także przed kradzieżą jego zawartości oraz wzmocniliśmy walizkę, dzięki czemu nie uległa zniszczeniu. A przypominam, że była przerzucana z samolotu do samolotu na 3 lotniskach. Czasem lepiej dmuchać na zimne ;)

Wspomniałam też o karach cielesnych. Chłosta jest faktycznie stosowaną metodą w Singapurze. Oczywiście, wbrew temu co się czasem mówi, nie otrzymamy takiej kary za żucie gumy czy napicie się wody w metrze.  Jest to kara dodatkowa, zawsze jako uzupełnienie więzienia, za czyny takie jak napad, usiłowanie gwałtu, itp. Ponadto karę chłosty mogą otrzymać tylko mężczyźni, kobiety nie podlegają karom cielesnym (otrzymują wyższe wyroki).
Środki te mogą wydawać się niecywilizowane, z poprzedniej epoki. Ale szczerze mówiąc, w swoim rozwoju, Singapur jest ze 20-30 lat przed Europą. Do tego panujący tam porządek jest zauważalny. Ulice są czyste, noce bezpieczne, a ludzie wydają się szczęśliwi, a przynajmniej spokojni czy zadowoleni. Z informacji znalezionych w Internecie wynika, że Singapur jest jednym z krajów o najniższym poziomie przestępczości na całym świecie. Najczęściej zdarzają się drobne rabunki, kieszonkowcy lub oszustwa za pomocą kart kredytowych. Poważnych przestępstw jest bardzo mało. Dodatkowo Singapur został przez PWC uznany za najmniej skorumpowany kraj spośród 178 badanych. 

Budynek Parlamentu - niezbyt imponujący w porównaniu do reszty...

Wydaje mi się więc, że u nich ten system działa. Byłabym wstrzemięźliwa w zgadywaniu jak, tak surowy system sprawdziłby się w Europie czy Polsce, jednak pewnym jest, że w Singapurze jest on uzasadniony.
Z drugiej strony w wyglądzie miasta i zarobkach mieszkańców widać, że rząd dba o mieszkańców. Infrastruktura jest na wysokim poziomie, drogi w doskonałym stanie (do tego stopnia, że wyścigi F1 odbywają się po, oczywiście zamkniętych w tym czasie dla ruchu, ulicach Singapuru, nie na specjalnym torze), ulice czyste, komunikacja miejska dobrze rozbudowana, a wszędzie gdzie tylko można wkomponowana jest zieleń. I to jak! Drzewa, krzewy, kwiaty rosną wszędzie - przy chodnikach, w parkach, przy autostradzie z lotniska, a także na tarasach i dachach budynków - biurowców, hoteli, nawet bloków mieszkalnych. Dodaje to mnóstwo uroku całemu miastu i pokazuje, że nowoczesna architektura i przyroda nie muszą być tak do końca w konflikcie.



Ulica handlowa

Bardzo ciekawym miejscem są Gardens by the Bay. Ogrody znajdujące się przy hotelu Marina Bay Sands, w których znajdują się Supertrees. Te Super Drzewa są samowystarczalnymi konstrukcjami. Ogromne instalacje, obrośnięte zielenią, zaprojektowane w taki sposób, aby całe ogrody nie pobierały energii ani wody z zewnątrz. Wszystkie wykorzystywane zasoby są odnawialne, a roślinność zapewnia ciągłość cyklu energetycznego. Wszystko w zgodzie z naturą.



Na dalszym planie widać ilość kontenerowców poruszających się po zatoce
Singapurski port jest naprawdę oblegany :)

Można by tu Avatara nakręcić ;)

No i dominanta miejska - wysokościowce. Nie tylko jest ich dużo - są one bardzo dobrze wkomponowane w miasto. Skupione głównie w jednym miejscu, zaprojektowane tak, by pasowały do siebie nawzajem i tworzyły nowoczesną zabudowę. Można je podziwiać zarówno w dzień, kiedy słońce odbija się od szklanych elewacji, jak i w nocy, gdy są pięknie podświetlone.





W dodatku wciąż powstają kolejne budynki. Chodząc po centrum miasta, mijając kolejne place budowy mieliśmy trochę wrażenie, że Singapurczycy nie zauważyli, że skończyło im się już miejsce na stawianie kolejnych wieżowców ;)



Zastanawiacie się wciąż skąd tytuł posta? Singapur w moim odczuciu wyciągnął wszystko co najlepsze z dwóch kultur: europejskiej i azjatyckiej. Chodząć po Singapurze nie masz wrażenia, ze jesteś w Azji. Wszędzie otacza Cię język angielski (jeden z 4 języków urzędowych w Singapurze), nie ma problemu, żeby się gdziekolwiek dogadać. Nie czujesz się jednak jak w Europie - egzotyczna roślinność, doskonale wkomponowana natura w tkankę miejską, porządek, azjaci najróżniejszego pochodzenia. To jest miejsce jedyne w swoim rodzaju!

Ufff! Muszę przyznać, że ciężko było mi napisać ten post, ze 3 razy zmieniałam jego koncepcję, a wciąż mam wrażenie, że zupełnie nie oddałam ducha tego państwa. Na dziś kończę już ten przydługi tekst, ale następnym razem opowiem o jedzeniu w Singapurze i sieci restauracji z gwiazdką Michelina, którą tam odwiedziliśmy :)

CDN.

8 komentarzy:

  1. Singapur jest fascynujący i miło było mi dzieki temu tekstowi wrócić do niego wrócić :-) Ze swojego pobytu tak, kilka lat temu, najlepiej zapamiętałam m. in. olbrzymią księgarnię, której przejście (bo książki kuchaskie były na samym końcu) już mnie zmęczyło dokumentnie. Sam dział z ksiażkami kucharskimi był zresztą wiekszy od wielu znanych mi księgarni w całości. Ład i porządek oczywiście. I panie z torebkami LV podróżujące metrem :-) I kurczka po hajnańsku, którego jadłam dzień w dzień i nie zdążył mi się znudzić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna relacja, bardzo chciałabym tam pojechać :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia, ciekawa relacja z podróży. Pozdrawiam:) http://napiecyku.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, zazdroszczę tak wspaniałej podróży. Bardzo ciekawie napisana relacja - czytałam z zapartym tchem. Chciałabym tam pojechać, bardzo podoba mi się ten kraj. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fascynująca relacja, w której odnajdziemy ciekawe zdjęcia i ciekawostki, Nie zdawałam sobie sprawy z tylu restrykcji (słyszałam o gumach do żucia). Ze zdjęć powalił mnie ten blok mieszkalny :) Marzy mi się Azja ponownie, 2 lata temu byliśmy na własną ręką w Tajlandii i bardzo mile wspominamy tą kulturę.

    OdpowiedzUsuń
  6. O jak ciekawie! W Singapurze jeszcze nie byłam, więc mi narobiłaś ochoty...

    OdpowiedzUsuń
  7. Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam Twoją relację oparzoną zachęcającymi zdjęciami. Osobiście najbardziej moją uwagę przykuła informacja o ilości milionerów. Cóż, może kiedyś będzie mi dane odwiedzić Azję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Singapur, to kolejne miejsce na mojej liście do zwiedzenia, dzięki za ciekawą relację, Singapur przypomina mi Hong Kong w którym czułam się rewelacyjnie i bardzo mnie zachwycił jako miasto. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń